Opalone naleśniki #mniammniam
Heeej kochani!
Od samego rana mój brzuch domagał się czegoś pysznego. Nie był jednak tak miły i nie sprecyzował swoich wymagań. Próbowałam rozmawiać, ale nie był skory do współpracy. Miałam ochotę na coś słodkiego. A może owocowego? Nieee, chyba raczej mącznego. Coś słodkiego + coś owocowego + coś mącznego = NALEŚNIKI! Oj tak, ta opcja zdecydowanie przemówiła do mojego brzucha. Naleśniki w kilkanaście minut przygotuje każda kuchenna fajtłapa, nawet taka jak ja! No cóż, lubię szybkie i proste rozwiązania.
Pomyślicie, że oszalałam bo za chwilę będę cytować jeden z kilkudziesięciu przepisów na naleśniki z internetu, ale hellooo to nie są zwykle naleśniki! To są opalone naleśniki, które poczuły wiosnę i już zdążyły nabrać koloru!
Do ich przygotowania użyłam:
2 jajek
2 szklanek mąki orkiszowej pełnoziarnistej
1,5 szklanki mleka sojowego czekoladowego
1,5 szklanki wody gazowanej
Całość wrzuciłam do jedynego garnka jaki posiadam i przystąpiłam do miksowania. Udam, że tych kilku kropek mleka czekoladowego na ścianie nie zauważyłam. Oj tam, oj tam – już wytarłam, więc możemy udawać, że to zdarzenie nie miało miejsca! Z tej porcji ciasta udało się usmażyć 10 grubiutkich naleśników o niezbyt dużej średnicy. Całość udekorowałam plasterkami banana i truskawek. Nie zapomniałam oczywiście o ukochanym jogurcie naturalnym i borówkach. Całość polałam łyżeczką syropu karmelowego do kawy kupionego w weekend w Starbucks. Zrobiłam sobie kawę i już byłam gotowa do jedzenia, no ale musiałam jeszcze cyknąć zdjęcie. Ładne zdjęcie. No dobra, w miarę ładne zdjęcie. Zanim ten wyczyn mi się udał to kawa i naleśniki były ledwo o temperaturze pokojowej. Mam nadzieję, że moje poświęcenie zostanie docenione hahahaha:D A serio to naleśniki, mimo że nieco zimne, były naprawdę przepyszne. Grube, ale za sprawą wody gazowanej, leciutkie i puszyste. Z wyczuwalną nutą czekolady, ale nie bardzo słodkie. Sycące na długo, bo na bazie mąki orkiszowej pełnoziarnistej, nie pszennej. Trzema takimi maluszkami najadłam się do syta, a co stało się z pozostałymi to zapewne się domyślacie. Nie zdążyłam usiąść do stołu, a ich już nie było. Co tu dużo mówić, po prostu #mniammniam!
Projekt #opalonenaleśniki zakończony sukcesem! Serdecznie polecam ich odtworzenie, żebyście sami mogli przekonać się jak dobrze smakują. Oczywiście możecie sięgnąć po tradycyjną mąkę i mleko krowie o smaku czekolady, ja po prostu ich nie używam i nie mam w swojej kuchni.
Pozostaje mi życzyć smacznego i udanego weekendu!
Ps. Macie jakieś ciekawe plany na weekend?
Pozdrawiam,
POST NIE JEST SPONSOROWANY, LODÓWKĘ ZAOPATRZYŁAM SAMA HAHAHAHAHAHA:D