Heeej kochani!
We wczorajszym wpisie, w typowym dla mnie stylu, czytaj: nie szczędząc słów i nieco nadużywając Waszego wolnego czasu, zaserwowałam wprowadzenie do tematu, który będzie przewodnim przez najbliższe dni. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się dlaczego zdecydowaliśmy się na spędzenie swojego urlopu na Lazurowym Wybrzeżu, jaki hotel czy sposób podróży polecamy oraz czy wakacje na Côte d’Azur to faktycznie przywilej zarezerwowany jedynie dla milionerów to do lektury serdecznie zapraszam TU. Dzisiaj chciałabym skupić się na zabytkach oraz ciekawych bądź tych jedynie powszechnie uznawanych za ciekawe miejsca, odwiedzonych przez nas podczas pobytu w stolicy Lazurowego Wybrzeża, którą jest Nicea.
Nicea jest piątym co do wielkości miastem Francji, z liczbą mieszkańców znaną chyba jedynie temu na górze. Każde źródło, z którego zasięgałam informacji, podaje odmienne dane. Czasem tak różne, że pozostaje zadać sobie pytanie z czego mogą wynikać rozbieżności rzędu kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysięcy mieszkańców. Uśredniając myślę, że mogę powiedzieć, że Nicea liczy sobie ok 400 tys. mieszkańców. Zapewniam Was jednak, że w sezonie urlopowym, a już zwłaszcza w sierpniu, liczba mieszkańców znacznie maleje, gdyż każdy kto mądry i kogo na to stać ucieka z miasta, aby wypocząć w inne miejsce. W ogóle mnie to nie dziwi, bo w tym okresie liczba turystów nadciągających nad Lazurowe Wybrzeże jest ogromna. Świadczyć o tym może chociażby fakt, iż co roku Port Lotniczy Nicea Lazurowe Wybrzeże obsługuje co najmniej 11 milionów pasażerów. Tak jak już wspominałam w poprzednim wpisie – nasz hotel oddalony był od niego o zaledwie kilka minut drogi, więc mieliśmy okazję obserwować start oraz lądowanie samolotów. Non stop. Co oznacza, że kiedy jeden z nich zdążył się wzbić w powietrze, w międzyczasie drugi pojawiał się już na pasie. I tak od wczesnych godzin porannych aż zapadnięcia zmroku. A to tylko pasażerowie, którzy zdecydowali się na wybór drogi lotniczej. Stanowią oni zdecydowaną większość odwiedzających Lazurowe Wybrzeże turystów, jednak nie zapominajmy o tych, którzy postawili na własny środek transportu w postaci samochodu czy jachtu 🙂 Tym drugim poświęcę nieco czasu w ramach innego wpisu, bo naprawdę jest o czym pisać, a przede wszystkim jest co oglądać!
Nicea to miasto, które przyciąga nie tylko zwolenników długiego leżakowania na plaży i pracowania nad intensyfikacją opalenizny, którzy w jednej dłoni trzymają swojego nowiutkiego iPhone 6, a w drugiej ogromnego drinka. Nicea przyciąga również zwolenników spędzenia wypoczynku w sposób aktywny, ale i kulturalny. Doskonale rozwinięta sieć miejskich rowerów pozwala na zwiedzenie wszystkich zakątków miasta, a ponad 100 muzeów oraz 150 galerii zadowoli nawet tych najbardziej wybrednych i łaknących sztuki osobników. Ciężko zaliczyć mnie do jakiejkolwiek z grup, gdyż iPhone 6 nie zajmuje miejsca na mojej Wishlist, alkoholu pić nie mogę i szczerze przyznam, że jakoś specjalnie za nim nie przepadam. Z rowerów nie miałam czasu skorzystać, gdyż każdego ranka wybierałam bieg Promenadą Anglików oraz trening na siłowni, a na urlop nie przyjechałam, aby móc pochwalić się biletami ze wszystkich muzeów czy galerii.
Jednak naprawdę nie wyobrażam sobie, aby przyjechać do danego miejsca, spędzić w nim kilka dni, a nie zapoznać się z historią miasta, nie zobaczyć najbardziej znanych jego zabytków, nie odwiedzić polecanych przez innych miejsc czy muzeów rozsławionych na cały świat. Dlatego też warto przed wyjazdem poczytać o Nicei. Możecie kupić przewodnik, zapoznać się z informacjami dostępnymi w internecie bądź po prostu wydrukować mój post i mieć plan gotowy. Jedno jest pewne – mapkę miasta znajdziecie w każdym hotelu, a jego obsługa z przyjemnością opowie Wam o tym co w mieście warto zobaczyć, jak się poruszać i jaki środek transportu wybrać.
Jak już wiecie, wypoczywaliśmy w Radisson Blu Hotel Nice, który oznaczony jest na powyższej mapie ➤ w jej lewym dolnym rogu. Do pierwszego punktu naszego zwiedzania dzieliło nas zaledwie 2.5km, a że droga prowadziła wspaniałą Promenadą Anglików to oczywiście chcieliśmy pokonać ją na pieszo. Niestety kiedy pierwszego dnia rozsunęłam zasłony naszego hotelowego okna, moim oczom ukazała się szarość i jeszcze raz szarość, a towarzyszył jej ulewny deszcz. Serio? 5 dni urlopu, a pierwszego dnia wita nas deszcz?! Z racji pogody, zamiast transportu stopowego postawiliśmy na autobus. Sieć autobusowa w Nicei jest wyśmienicie rozwinięta, więc bez najmniejszego problemu dojedziecie w każde miejsce, które Was interesuje. Warto dodać, iż bilet w jedną stronę kosztuje zaledwie 1.5€ na większość tras. Uważajcie natomiast na Taxi. Taksówkarz zapytany o to ile mniej więcej będzie kosztować nas kurs do pierwszego muzeum – przypominam, że oddalone od naszego hotelu było o szalone 2.5km, po zmierzeniu nas od stóp do głów powiedział, że 25-30€. You wish! Hahaha:D Jak łatwo się domyślić wybraliśmy opcję nr 1, czyli podróż autobusem. Dla osób nie posługujących się językiem francuskim nazwy danych przystanków autobusowych mogą nie być łatwe do zapamiętania, ale w hotelu dostaniecie kolejną mapkę z ich wykazem, a poza tym łatwo skojarzyć miejsca z nazwami plaż, przy których przystanki są umiejscowione.
Pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy było Muzeum Massena (przystanek Blue Beach). Muzeum mieści się w okazałej willi, która doskonale wkomponowana jest w linię hoteli przy Promenadzie Anglików. Zostało otwarte w 1921 roku, a zobaczyć w nim można pamiątki z czasów Napoleona Bonaparte. Na parterze podziwiać możemy bibliotekę, jadalnię czy salon, które wyglądają tak, jakby czekały na ponowne ugoszczenie ówczesnych mieszkańców willi. Natomiast pierwsze piętro utrzymane jest już w bardziej muzealnym klimacie. Znajdziemy tu m.in. pamiątki po Napoleonie, a także obrazy ukazujące Niceę z dawnych lat. Moim zdaniem to miejsce, które naprawdę warto zobaczyć. Jeśli okaże się być jedynym muzeum, które będziecie mieli na swojej liście do to polecam zakup biletu jednorazowego. Jego cena to 10€. Jeśli natomiast pasjonujecie się szeroko pojętą sztuką to bardziej ekonomiczną opcją jest zakup biletu 7-dniowego uprawniającego do wstępu do wszystkich muzeów oraz galerii. Za tego typu bilet zapłacić trzeba 20€.
Drugim miejscem, oddalonym od Muzeum Massena o zaledwie kilka minut drogi spacerem jest Plac Massena. Bez wątpienia jest to jedno z najefektowniejszych miejsc Nicei. Obramowany od północy eleganckimi kamienicami , typowymi dla nicejskiej zabudowy, zajmuje ogromną przestrzeń otoczoną parkami o kaskadami fontann. Jestem pewna, że kiedy tylko do niego dotrzecie szybko zorientujecie się, że to Wasze miejsce docelowe. Cała jego powierzchnia wyłożona jest płytkami ułożonymi na wzór wielkiej szachownicy. Jeśli jednak nie macie w zwyczaju patrzeć pod nogi, a przed siebie czy jeszcze wyżej to mam dla Was 2 podpowiedzi. W zasięgu Waszego wzroku z pewnością ujrzycie Fontannę Słońca umiejscowioną w półkolistej części placu. Centralne jej miejsce zajmuje pozbawiony okrycia posąg Apolla, a dookoła niego rozmieszczonych jest 5 planet. Jeśli swój wzrok skierujecie jeszcze wyżej to bez problemu ujrzycie 7 posągów ustawionych na wysokich słupach. Mają one symbolizować wszystkie znane nam kontynenty. Muszę przyznać, że szczególnie wieczorem, gdy są podświetlone wywierają ogromne wrażenie. Nie mniejsze wrażenie, ale tym razem w tym negatywnym aspekcie wywarła na mnie kolejna atrakcja znajdująca się na Placu Massena. Sama w sobie piękna, ale kiedy tryska z niej woda (gdyż mowa tu o niesamowicie rozległej fontannie nazwanej Lustrem Wody) i na placu zbierają się tłumy pluskających się w niej dzieci to ratuj się kto może, bo piski i krzyki sprawiają, że mamy ochotę uciec w trybie natychmiastowym hahaha:D
Obejrzenie tych kilku wyżej wymienionych miejsc zajmie Wam ok 2-3 godzin, więc jeśli dopadnie Was chęć odpoczynku czy zmiany bodźców to serdecznie polecam zajrzenie do Galerii Lafayette. Kilkupiętrowa Galeria Lafayette to raj zakupowy dla każdego z nas. Parter opanowały standy marek kosmetyków luksusowych, a piętra kuszą modą damską, męską, akcesoriami, rzeczami do domu oraz restauracjami. My po wyjściu z owej galerii udaliśmy się do jednej z restauracji, w której zjedliśmy najpyszniejsze w życiu spaghetti z owocami morza ♥︎♥︎♥︎.
Po tych kilku spędzonych w centrum miasta godzinach, pogoda zdążyła zmienić się nie do poznania. Chmury się schowały, a zza nich wyszło, palące skórę, słońce. Jak się zapewne domyślacie, my w naszych strojach godnych eskimosów, udaliśmy się w stronę hotelu, a kolejne punkty naszej wycieczki postanowiliśmy zrealizować kolejnego dnia. To więc jeszcze nie koniec relacji ze zwiedzania tego wspaniałego miasta, a zaledwie pierwsza jej część.
Jutro zapraszam na post o luźniejszej tematyce i zdjęcia w zupełnie innym otoczeniu.
To co ➤ do zobaczenia?
Buziaki,
POST NIE JEST SPONSOROWANY.