Kochane ♥︎
Choć samej trudno jest mi dać temu wiarę, witam się z Wami po raz pierwszy w NOWYM ROKU! Przepełnia mnie dziś stan totalnej ekscytacji, gdyż czuję się jak po powrocie do domu z dalekiej podróży. Trudno jednak szukać typowych wakacyjnych oznak spełnienia. Towarzyszami ostatnich tygodni stały się bowiem wszelkiej maści tabletki i płukanki, a nie drinki z palemką i olejki z wysoką zawartością przeciwsłonecznych filtrów. Z pewnością mogłabym uznać miniony rok za jeden z najmniej udanych, jednak grupa niekwestionowanych ulubieńców, stanowczo się temu postulatowi sprzeciwia. Ponad trzysta sześćdziesiąt dni minionego roku to przeplatające się pasmo sukcesów i porażek. W większym bądź mniejszym formacie, obejmujących różne sfery życia. Sfery także te, poruszane w ramach działalności bloga, a więc zakrawające na urodę, modę, podróże. W każdej z powyższych kategorii nie było mowy o półśrodkach → albo fatalnie, albo genialne → pod tymi szyldami upłynął rok. Dziś zaprezentuję Wam moje, pieczołowicie dobrane, Top 16 of 2016, a więc grupę, która zasłużyła na miano totalnych ulubieńców roku ♥︎.
NeoNail UV Gel Polish Color / Cashmere Rose /
Zadbane dłonie powinny być wizytówką każdej kobiety. To na nie w pierwszej kolejności często kierujemy bowiem swój wzrok. Gładkie i nawilżone? Owszem, ale tylko kiedy idą w parze z pięknymi paznokciami. Choć swoim mam co nieco do zarzucenia, śmiało mogę przyznać, że przy odrobinie poświęconego czasu, wykrzesałam z nich pełną moc! Po tym jak dogłębnie je odżywiłam i wzmocniłam, zarzucić mogłam jedynie zbyt krótkie utrzymywanie się lakieru, co wiązało się z częstą jego zmianą. Prawdziwą rewolucją minionego roku okazały się lakiery hybrydowe marki NeoNail, które absolutnie pokochałam. Zapewniły mi nieskazitelnie prezentujący się manicure na długie dni, któremu niestraszne są tysiące muśnięć płytki paznokcia o klawiaturę. Oszczędziły natomiast długie godziny mojego czasu, a także niemałą kwotę, którą wcześniej cyklicznie przeznaczałam na oddawanie się w ręce profesjonalistek. O ulubionych odcieniach minionego roku wiele słów mogłabym napisać, ograniczę się jednak do dwóch → Cashmere Rose ♥︎.
Golden Rose Highlighter Stick / 02 Bright Pink /
Zwykło się mawiać, że „tylko krowa nie zmienia zdania”. Warto o tym porzekadle pamiętać, kiedy kolejnym razem będziemy zarzekać się, iż nasze podejście do danych kwestii nigdy nie ulegnie zmianie. Choć w zwierzęcym świecie byłabym doskonałym połączeniem owej krowy z upartym osłem i dumnym pawiem, muszę przyznać, że i ja dałam się namówić do zmiany swoich przekonań. Co prawda o sukcesie możemy mówić, póki co, tylko na jednym polu. Polu kremowych produktów makijażowych. Wzbraniałam się przed nimi jak mogłam i latami opierałam. Mojego zainteresowania nie wzbudziło nawet, tak lansowane, konturowanie twarzy, jej zaróżowienie czy rozświetlenie na mokro. Do czasu! Poddałam się i totalnie przepadłam, kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po rozświetlający sztyft Golden Rose Highlighter Stick. Mimo, iż od tego dnia minęły już długie miesiące, moja opinia pozostaje niezmienna. To absolutnie najlepszy produkt ze swojej kategorii! Takiego glow na skórze nie potrafiłby wyczarować nawet sam Harry Potter. Nie ujmując mu umiejętności, gdyż zdolny z niego chłopak, ale to nie ten poziom magii! Highlighter Stick zaaplikowany na szczyty kości policzkowych, jest komplementogenny. Trudno się dziwić, skoro fantastycznie rozpromienia skórę, dodaje jej naturalnego blasku, a odejmuje lat. Cudo w cudownie niskiej cenie!
Too Faced Melted Matte Lipstick / Child Star /
Jako, że w minionym roku, lookiem, na który stawiałam była ektremalnie rozświetlona skóra połączona z ustami w totalnie matowym wykończeniu, aby odnaleźć swojego księcia byłam zmuszona pocałować całe stado żab. Uzyskałam jednak bardzo satysfakcjonujący efekt, zatem moje działania były warte wspomnianych poświęceń! Absolutnym nr 1 okazała się być matowa pomadka w płynie Too Faced Melted Matte Lipstick. Płynna pomadka aplikowana na usta, ze względu na komfort wykończenia, łudząco przypomina rozpuszczającą się w ustach piankę Marshmallows ♥︎! Jej wygląd na ustach, niebywała trwałość i waniliowy aromat, sprawiają, że na kosmetycznym rynku Melted Matte Lipstick od Too Faced nie ma sobie równych.
Wibo Juicy Color Lipstick / 6 /
Jak na nałogowego dewastatora warg przystało, mam w swoim kosmetycznym arsenale, niejedno koło ratunkowe. Szereg ochronnych pomadek, balsamów i masełek, wsparty jest o produkt koloryzujący, który dodaje ustom dawkę nawilżenia i odżywienia. Wibo Juicy Color Lipstick to połączenie kremowej pomadki z nawilżającym balsamem. Nie czarujmy się, trudno przy owej kombinacji oczekiwać niespotykanej trwałości. Poprawki w ciągu dnia są konieczne, możecie być jednak pewne, że pod koniec dnia przywitają Was wypielęgnowane usta zamiast obsuszonych na miarę rodzynek warg. Możecie mi wierzyć, gdyż płynąca z dewastowania ust przyjemność jest dla mnie ogromna, co oznacza równie ogromną konieczność ich ratowania! Jako koło ratunkowe Juicy Color Lipstick od Wibo sprawdza się znakomicie, a ulubiony odcień / 6 / doskonale dopełnia codzienny makijaż.
Chanel Le Volume Mascara / 90 /
Uchwycony na zdjęciu kadr stanowi czasem większą wartość niż tysiąc słów. A w tym konkretnym przypadku schemat działania lubi się powielać. W swoich kanałach social media publikuję selfie, a Waszą uwagę przyciąga zawsze jeden, ten sam szczegół. Wydłużone, pogrubione, podkręcone, pokryte ekstremalnie głęboką czernią rzęsy. Pytacie o zabieg przedłużania rzęs, któremu się poddałam lub o stosowane do pobudzenia ich wzrostu serum, które stosuję. Moja odpowiedź od lat pozostaje ta sama → #chanel_my_♥︎.
/ Ps. Obserwujesz mnie na Instagramie? Możesz dołączyć tu! /
Estée Lauder Clear Difference Advanced Blemish Serum
W walce o piękną, gładką i pozbawioną niedoskonałości skórę, niechętna jestem do przeznaczania niebotycznie wysokich kwot na zakup pojedynczych produktów pielęgnacyjnych. Kiedy jednak na takowy krok się decyduję, niewątpliwie oznacza to, że dany kosmetyk wart jest sprzedania duszy szatanowi pod postacią kosmetycznego koncernu. Regularne stosowanie Estée Lauder Clear Difference Advanced Blemish Serum, ma zapewniać tytułową #cleardifference. Przeprowadzone przez markę badania, wykazują, iż ową różnicę odnotowało aż 86% kobiet, które po serum sięgało przez okres nie krótszy aniżeli 7 dni. Ja do tego zachwyconego grona konsumentek jak najbardziej się dołączam. Dzięki zawartemu w składzie kwasowi salicylowemu oraz hydrolatowi z oczaru wirginijskiego, serum wykazuje właściwości antyzapalne i antybakteryjne. Zawarty wyciąg z brunatnicy, bogaty w aminokwasy, witaminy i mikroelementy, wykazuje działanie antyoksydacyjne, a kofeina pobudzające i dotleniające. Nie sposób nie wspomnieć o pięknym, orzeźwiającym zapachu, który z samego rana pobudza do działania. Taka kombinacja korzyści warta jest każdej wydanej złotówki, co zresztą mój ponowny zakup zdaje się potwierdzać.
Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream
Stosowanie kremu pod oczy, dla jednych kobiet, stanowi totalnie nieuzasadnioną fanaberię, dla innych absolutną konieczność. Niestety, sama odnajduję się w ten drugiej grupie. Od kiedy pamiętam, moja skóra w tym obszarze wykazuje niespotykaną suchość oraz wrażliwość. Kremy brylujące w różnorakich rankingach, okazywały się dla mnie fatalne / przeciętne / ewentualnie zadowalające. Nigdy, aż do czasu rozpoczęcia znajomości z Extra Eye Repair Cream, nie byłam zachwycona uzyskanymi efektami. Jego nadzwyczaj gęsta konsystencja i wręcz napakowana peptydami, naturalnymi olejkami oraz roślinnymi ekstraktami formuła, sprawia, że wymagającą skórę pod oczami otula niczym puchowa kołderka. Uczucie odżywienia, nawilżenia, a także widoczne wypełnienie drobnych linii, to prawdziwy cud, którego doświadczam każdego dnia. To odpowiedź celująca w potrzeby każdej kobiety borykającej się z baaardzo wymagającą skórą wokół oczu. ♥︎ od pierwszego użycia!
Giorgio Armani Si Eau de Toilette & Eau de Parfum
Baza w postaci jasnego drzewa piżmowego, szypru i czarnej porzeczki połączona z akordem róży majowej / Eau de Toilette / czy wzbogacona o aromat słodkiej wanilii / Eau de Parfum /? Każdej z nich mówię #Si! Te dwie propozycje marki Giorgio Armani totalnie zawładnęły moimi zapachowymi preferencjami minionego roku. Nie bez powodu o Si mówi się, że jest hołdem dla współczesnej kobiecości, gdyż jest połączeniem wdzięku, siły i niezależności.
Obiekt pożądania fashionistek na całym świecie. Klasyk, który trwać będzie na rynku dopóki, dopóty Chanel będzie jedną z najbardziej luksusowych marek świata. Model, który od początku minionego roku stanowi prawdziwą perłę mojej garderoby. Po wtóre doskonała inwestycja i finansowe zabezpieczenie. Wart grzechu w każdym calu, co początkowo nie wydawało mi się być tak oczywiste. Jak to bywa, z owianymi magiczną wręcz opowieścią rzeczami, dopiero trzymając je w swoich dłoniach jesteśmy w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie czy kultowy produkt jest takim również w naszych oczach. Ja odpowiedź uzyskałam niemal bezpośrednio po zakupie. Chanel Classic Flap Bag w rozmiarze Jumbo ze złotym wykończeniem (Gold Hardware) wykonana z kawiorowej skóry (Caviar Skin) bezsprzecznie okazała się być spełnieniem moich modowych marzeń. W skali roku namiętnie wręcz noszona, każdego dnia doskonale dopełniająca stylizację i dodająca jej smaczku. W moich oczach ta jedyna ♥︎.
Louis Vuitton Speedy Bandoulière 25
Gdyby nie szczątkowe ilości, drzemiącej we mnie, przyzwoitości, ukochaną Speedy od Louis Vuitton mogłabym mieć w każdym dostępnym rozmiarze oraz wykończeniu. Po Speedy 30 we wzorze Damier Ebène, która rozpaliła we mnie uczucie do tego modelu, na przestrzeni kilkunastu miesięcy, podjęłam decyzję o dokonaniu kolejnego zakupu. Mój wybór padł na Speedy Bandoulière 25 Monogram Empreinte Leather, różniącą się gabarytami oraz materiałem, z którego została wykonana. Miejsce tradycyjnego, opatentowanego przez markę Louis Vuitton płótna, zastąpiła naturalna skóra opatrzona wzorem słynnego monogramu. Moja Speedy stała królową drugiej połowy roku, a po tym jak często o nią pytacie, podejrzewam, że nie tylko mi zawróciła w głowie!
Świetnie skrojony płaszcz opatrzony metką New Look to, w moich oczach, niskobudżetowa odpowiedź na klasykę gatunku, czyli trencz marki Burberry. Jego wielbłądzi odcień sprawia, że jest on doskonałym wyborem na niemal każdą okazję, jako uzupełnienie niemal każdej stylizacji. Uwielbiam łączyć go z koszulą, klasycznymi jeansami i szpilkami!
Totalne zaskoczenie minionego roku? Z pewnością tym mianem można określić zakup pierwszych mokasynów, które szturmem wdarły się do garderoby! Moje stopy nie są stworzone do noszenia obuwia na płaskiej podeszwie, co wygłaszam z uporem maniaka. Kilka miesięcy temu sytuacja jednak uległa zmianie, kiedy to postanowiłam przymierzyć skórzane mokasyny, figurujące w letniej ofercie marki Zara. Nie mam pojęcia skąd ten pomysł urodził się w mojej głowie, ale był on zbawienny! Tym oto sposobem stałam się posiadaczką pierwszych, za wyjątkiem adidasów rzecz jasna, wygodnych butów z płaską podeszwą. Niech tylko wały śniegu stopnieją, a temperatura wskoczy na wyższy poziom, a wrócą do łask!
#SweaterWeather mi niestraszna, od kiedy w butiku Massimo Dutti odnalazłam swój ideał. Już pierwsze jego założenie dało bardzo klarowny obraz sytuacji. Doskonale skrojony, świetnie układający się na sylwetce, z godnym poczynienia inwestycji składem. Z należytą starannością uszyty i bazujący na wybitnej jakości surowcach, sweter stanowi wyśmienitą bazę stroju, bez względu na panującą porę roku.
Jesteście ciekawe, który z zamieszczonych w minionym roku wpisów z cyklu #OOTD zgarnął największą liczbę pozytywnych komentarzy oraz cieszył się największą liczbą wyświetleń? To właśnie ten, na który postawiłam w dniu #26bdayparty ♥︎. Jego bazą uczyniłam czarny kombinezon marki WalG, który z miejsca stał się tak licznie komplementowanym przez Was fenomenem. Przyznam, że czuję się w nim wyśmienicie i wyczekuję kolejnej okazji, aby móc w niego wskoczyć!
Długie, gładkie, zadbane, zebrane w warkocz! To wyznaczniki ♥︎ włosów roku 2016!
Miniony rok obfitował w niezwykle udane wypady do europejskich stolic. Po zimowym zaliczeniu Berlina oraz letniej wizycie w Sztokholmie, jeden z listopadowych weekendów spędziłam z moją przyjaciółką Weroniką w magicznym Rzymie ♥︎. Każdy nasz wyjazd śmiało można opatrzyć plakietką #udany, jednak ten był wyjątkowy. Absolutnie wszystko zdawało się nam sprzyjać. Fantastyczna aura, dzięki której w połowie listopada mogłyśmy czuć promienie słońca na swoich twarzach, w 100% zrealizowany plan zwiedzania, lunche w obłędnych knajpach, wielkie lody, o udanych zakupach nie zapominając. Jeśli macie ochotę na zapoznanie się z relacją z wyjazdu → do jej zgłębienia zachęcam Was tu.
Tak prezentuje się moje Top 16 of 2016 ↓↓↓
A jakie kosmetyki, elementy garderoby czy podróże w minionym roku skradły Wasze ♥︎?
Cudownego popołudnia!
♥︎
POST NIE JEST SPONSOROWANY.