OOTD ➤ My furry friend ♥︎

Moda, Polecam

Heeej kochani!

Jak na urodzoną optymistkę przystało, w każdej sytuacji staram się dostrzec pozytywne jej aspekty. I mimo, iż ze względu na wszechogarniającą nas szarugę, nie jest to takie łatwe jak zazwyczaj, to jednak przełom sezonu jesienno-zimowego niewątpliwie posiada zalety. I nie mam tu na myśli jedynie przyzwolenia na błogie lenistwo przed ekranem telewizora, które wspomagamy ciepłą herbatą i paczką przepysznych ciasteczek. Choć oczywiście i taka opcja jest w stanie wywołać na mej twarzy uśmiech. Dzisiaj chciałabym się jednak skupić na moim ulubionym elemencie garderoby, którym, bez wątpienia jest my furry friend! Furry friend, czyli włochaty przyjaciel. Doskonale możecie wychwycić go na zdjęciach. Moja ukochana włochata kamizelka (Reserved) wraca do gry. To już trzeci sezon naszej znajomości, a ja ciągle nie mogę się nią nacieszyć. Ową kamizelkę ze względu na to, iż źle wystylizowana może dodawać kilogramów w górnych partiach ciała, uwielbiam zestawiać z paskiem w talii (H&M) oraz przylegającym dołem. Jako, że moja obsesja na punkcie skórzanych spodni (Topshop) i botków (H&M) trwa w najlepsze, to i w tym zestawieniu nie mogło ich zabraknąć. O torebce (Gucci)  zbyt wiele wspominać nie będę. Choć przepiękna, nie jest moją własnością. Aby do czarnej bazy dodać nieco koloru zdecydowałam się na bakłażanowy sweterek oraz szalik. Obie rzeczy są totalnymi świeżakami w mojej szafie i wchodzą w skład najnowszej kolekcji marki New Look. Biżuterię, z którą się nie rozstaję wzbogaciłam o dwie tasiemki ChouChou. Czym jest ChouChou? Dowiecie się tego z osobnego wpisu, który niebawem zamierzam przygotować. 

Włochata kamizelka – Reserved

Pasek – H&M

Sweterek – New Look

Szalik – New Look

Skórzane spodnie – Topshop

Botki – H&M

Torebka – Gucci

Zegarek – EA

Obrączka – Michael Kors

Kolczyki – Sin by Mannei Sisters

ChouChou Miętowa & ChouChou Czarna – ChouChou Like Me

OOTD Furry Friend 4

OOTD Furry Friend 3

OOTD Furry Friend 4

OOTD Furry Friend 5

OOTD Furry Friend 6

OOTD Furry Friend 7

OOTD Furry Friend 8

OOTD Furry Friend 9

OOTD Furry Friend 10

OOTD Furry Friend 11

OOTD Furry Friend 12

OOTD Furry Friend 13

OOTD Furry Friend 14

Dajcie znać czy mój włochaty przyjaciel w tym zestawieniu przypadł Wam do gustu i czy posiadacie i (tak jak ja) uwielbiacie swoją włochatą kamizelkę!

Miłego dnia!

Buziaki

Logo CallMeBlondieee

POST NIE JEST SPONSOROWANY.

Profesjonalna pielęgnacja Kérastase Fusio Dose

Polecam, Uroda

Heeej kochani!

Zapytana o ulubiony dzień tygodnia, zawsze odpowiadam ➤ poniedziałek! Bez znaczenia jak doskonały czy fatalny był dla mnie ubiegły tydzień, poniedziałek jest nową, czystą kartką, którą chcę zapisać jak najlepiej. A już szczególnie wyczekuję na pierwszy dzień nowego tygodnia jeśli mam do zrobienia coś kreatywnego czy przyjemnego. Wiedziałam, że poniedziałkowe popołudnie mnie nie rozczaruje, gdyż w planach miałam wizytę u fryzjera ♥︎. Nie dalej niż 2 tygodnie temu otrzymałam przemiłą niespodziankę w postaci zaproszenia na najnowszy zabieg pielęgnacyjny Kérastase Fusio Dose. Co więcej, na zabieg mogłam udać się do najbliższego salonu rekomendowanego przez markę Kérastase ➤ Jacek Rybacki Professional Hair.

Kerastase FUSIO DOSE 2

Kerastase FUSIO DOSE 3

Kerastase FUSIO DOSE 4

Kerastase FUSIO DOSE 5

Salon mieści się w nowo powstałym oszklonym budynku przy ul. Mostowej 2 w Bydgoszczy i co tu dużo pisać, jest przepiękny. Wnętrza bardzo nowoczesne, utrzymane w odcieniach bieli i szarości. Zdecydowanie moje klimaty. Nie tylko wystrój salonu cieszy oko, gdyż nie da się nie zauważyć półek uginających się pod ciężarek kosmetyków do pielęgnacji i stylizacji włosów marki L`Oreal Professionel oraz Kérastase.

Kerastase FUSIO DOSE 6

Kerastase FUSIO DOSE 7

Zabieg pielęgnacyjny Kérastase Fusio Dose został poprzedzony konsultacją z Fryzjerem Doradcą, po to, aby z możliwych produktów dobrać te, które najlepiej wpiszą się w obecne potrzeby moich włosów. Zgodnie z panią Karoliną, doszłyśmy do wniosku, że moje włosy będą wdzięczne za odżywienie ich końców i odbicie od nasady. Dwa, wydawać by się mogło zupełnie rozbieżne cele, bez problemu można połączyć, właśnie dzięki zabiegowi Kérastase Fusio Dose. Kérastase Fusio Dose to zabieg pielęgnacyjny szyty na miarę. Fryzjer Doradca spośród dostępnych 4 koncentratów i 5 boosterów wybiera najkorzystniejszą dla klienta opcję. Daje to aż 20 możliwych kombinacji. Koncentrat wpisuje się w pierwszorzędną, a booster w drugorzędną potrzebę włosów. U mnie zastosowany został koncentrat w ampułce Oléo-Fusion, gdyż najbardziej zależało mi na odżywieniu włosów i nadaniu im miękkości. Jako booster dobrany został ten wpływający na gęstość włosów, co chyba nie dziwi nikogo. Produkty przed aplikacją są ze sobą łączone i rozpylane od nasady włosów, aż po ich końce. Zabieg poprzedza oczywiście kąpiel myjąca oraz masaż skóry głowy, który był najprzyjemniejszym etapem mojej wizyty w salonie. Po zakończonej pielęgnacji włosy zostały wymodelowane na dużej okrągłej szczotce, a następnie (w tempie ekspresowym) delikatnie podwinięte prostownicą.

Efekt był wyśmienity, gdyż włosy zostały odbite od nasady, co graniczy z cudem. Byłam jednak ciekawa jak włosy będą się prezentować nie chwilę po opuszczeniu salonu czy też na drugi dzień, ale po kolejnym myciu, tym razem mającym miejsce w mojej łazience. To, co faktycznie się zmieniło to zwiększenie ich objętości, gdyż włosy w dotyku nie są już tak delikatne jak były, a bardziej mięsiste i grubsze. I muszę przyznać, że to jest dla mnie ogromne zaskoczenie, choć nie jest to oczywiście efekt, który pozostanie ze mną na stałe. Natomiast przyglądając się końcom włosów nie widzę diametralnej różnicy. Uważam, że pod względem odżywienia i regeneracji włosów wygrywa rytuał odrodzenia włosów Kérastase Résistance Thérapiste, o którym możecie przeczytać TU. Po nim włosy były niesamowicie gładkie, jedwabiste i zregenerowane, jednak objętość została im nadana jedynie stylizacją. Moje przemyślenia? Jeśli Waszym włosom potrzebna jest dawka objętości i nawilżenia to z zabiegu pielęgnacyjnego Kérastase Fusio Dose będziecie zadowolone, jeśli natomiast oczekujecie spektakularnej metamorfozy stanu włosów, które są przesuszone i  zniszczone to polecam podcięcie kilku cm i postawienie na rytuał Résistance Thérapiste.

Jestem bardzo ciekawa czy zdarza się Wam korzystać z zabiegów pielęgnacyjnych na włosy czy Waszym zdaniem ich wykonywanie mija się z sensem? 

Jeśli macie swoje ulubione zabiegi czy też produkty do domowej pielęgnacji, za którymi stoicie murem to koniecznie dajcie mi o tym znać w komentarzach!

Miłego dnia!

Buziaki,

call2

POST NIE JEST SPONSOROWANY.

Serdecznie dziękuję marce Kérastase za wyśmienitą niespodziankę, a pani Karolinie za przemiłe popołudnie i profesjonalizm!

PIERWSZE WRAŻENIE ➤ L'oreal Elseve Arginine Resist

Uroda

Heeej kochani!

W ciągu ostatnich dwóch tygodni nie spotkałam się z negatywnym komentarzem na temat obecnego stanu moich włosów. Nie ukrywam, że bardzo mnie to dziwi. Nie od dziś wiadomo, że ludzie czują zdecydowanie większą swobodę oceniania wyglądu drugiej osoby, gdy nie stoją z nią twarzą w twarz, a dzieli je ekran odbiornika. Nie zmienia to faktu, że moje włosy faktycznie wymagają ręki fryzjera, gdyż od wizyty (więcej o niej TU), którą zaliczyłam w lipcu minęły już 4 miesiące. Rosną one w tempie ekspresowym, ale co się z tym wiąże, ekspresowo tracą nadaną im formę. Przez pierwsze dwa miesiące wyglądają genialnie, a z każdym tygodniem tylko gorzej. Natomiast to nie odwleczona w czasie wizyta u fryzjera sprawiła, że od 2 tygodni moje włosy wyglądają tak, że przydałoby im się wysłanie na chorobowe. To kwestia zmiany duetu do ich pielęgnacji. Po tym jak skończyły się moje dwa ukochane kosmetyki Kerastase z serii Resistance Therapiste (kąpiel myjąca oraz dwufazowym serum), sięgnęłam po kilkukrotnie tańsze produkty z gamy L’oreal Elseve Arginine Resist. I dzisiaj mojemu pierwszemu wrażeniu będzie poświęcony wpis.

L’oreal Elseve Arginine Resist to gama produktów o działaniu wzmacniającym. Seria przeznaczona jest do włosów cienkich, osłabionych, z tendencją do wypadania oraz przetłuszczania się. Powinna zatem wpisywać się w potrzeby moich włosów i doskonale je pielęgnować. Niestety po ponad dwóch tygodniach stosowania wiem, że z drogeryjnej półki zgarnęłam ją po raz pierwszy i zarazem ostatni, gdyż nie spełnia ona moich oczekiwań w zadowalającym mnie stopniu.

L'oreal Arginine Resist Light Szampon wzmacniający

L’oreal Elseve Arginine Resist Light Szampon wzmacniający 

Z dwóch dostępnych, w ramach serii L’oreal Elseve Arginine Resist, szamponów sięgnęłam po wersję light. Jest ona przezroczysta, a ja właśnie szampony pozbawione zabarwienia preferuję, gdyż pozwalają one moim włosom zachować ich świeżość na dłużej. To znaczy zazwyczaj pozwalały. Niestety w tym przypadku dostrzegłam szybsze przetłuszczanie się włosów do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie, abym drugiego dnia po ich umyciu mogła zostawić je rozpuszczone. Do wyboru mam związanie włosów w kucyk bądź ich ponowne mycie. Być może taki stan na głowie spowodowany jest rezygnacją z SLS (detergentu idealnie domywającego skórę głowy, ale i mogącego ją przesuszać) i zastąpienie go ALS. Natomiast, zdarzało mi się sięgać po szampony, które nie zawierały SLS, a jego nieco łagodniejsze zamienniki i nigdy tak źle się to nie kończyło. Jak widać szampon, który powinien wpisywać się w wymagania włosów osłabionych, pozbawionych objętości i skłonnych do przetłuszczania, nie do końca daje sobie z nimi radę. Nie jest to jednak kosmetyk fatalny, bo i zalety jego stosowania bez problemu jestem w stanie wymienić. Szampon jest stosunkowo gęsty i ładnie się pieni, dzięki czemu jest wydajny. Jak na kosmetyk drogeryjny przystało, nawet jego największa pojemność (400ml) dostępna jest w korzystnej cenie, bo niższej niż 20zł. Szampon ma przepiękny, delikatnie owocowy zapach, który jest wyczuwalny na włosach. Mieści się w pięknym fuksjowo-czarnym opakowaniu. Co jednak dla mnie jest najważniejsze, nie przesusza skóry głowy i nie powoduje jej swędzenia. Powyżej wymienione zalety nie są jednak w stanie zmienić tego, że po szampon więcej nie sięgnę.

L'oreal Arginine Resist Odżywka wzmacniająca

L’oreal Elseve Arginine Resist Odżywka wzmacniająca

Kiedy biorę do ręki butelkę odżywki, a moim oczom ukazuje się informacja, jakoby miała ona zapobiegać wypadaniu włosów spowodowanemu ich łamliwością to mimochodem wybucham śmiechem. Nie wiem jaki związek dostrzega producent pomiędzy wypadaniem włosów, które ma miejsce u ich nasady, a łamaniem się, które dotyczy ich długości, ale taki związek nie istnieje. Szczególnie, że odżywkę stosujemy na długość włosów ze szczególnym uwzględnieniem uwrażliwionych końcówek, a nie na skalp. No cóż, na pewno ktoś da się na to nabrać i będzie wyczekiwać cudu na swej głowie. Nie zdziwię Was jeśli napiszę, że on nie nastąpi. Skład odżywki nie jest najgorszy, bo na 5 miejscu dopatrzyć się możemy hydrolizowanego białka pszenicy przez markę oznaczonego jako proteina z ✸, bo tak naprawdę to pochodna proteiny. To czy faktycznie wchłania się ona do wnętrza włosa czy jej rozmiar jest zbyt pokaźny, aby tego dokonać nie wiem, ale mądrzejsi ode mnie w tym temacie, twierdzą, że jedynie oblepia włókno włosa. Na 8 miejscu znajduje się arginina, która „pobudza mikrokrążenie w skórze głowy i pomaga zoptymalizować procesy przyswajania składników odżywczych”. Wszystko fajnie, tylko przypominam, że o zastosowaniu odżywki na skórę głowy nie ma na opakowaniu mowy. Mimo to raz spróbowałam to zrobić i pożałowałam. Włosy nadawały się do mycia kilkanaście godzin później. Nie dla mnie takie zabawy. Co dobrego mogę powiedzieć na temat odżywki? Jeszcze mniej niż na temat szamponu. Odżywka również przepięknie pachnie i cieszy oko swym opakowaniem, natomiast poza tym nie dopatruje się jej magicznych właściwości. Nawet jeśli o rozczesywanie włosów chodzi, to bez szczotki Tangle Teezer nie próbuj. Zatem po zastosowaniu odżywki włosy nie rozczesują się tak błyskawicznie, jak życzy sobie tego producent. A dodam tylko, że końcówki moich włosów nie są nadzwyczajnie zniszczone i nie tworzą kołtunów. 

Duet produktów z gamy L’oreal Elseve Arginine Resist oceniam słabo, co najwyżej na naciągane 3 z minusem, choć gdyby nie ładne opakowanie to skazane by były na 2.

Zużyć, jakoś zużyję, ale z pewnością nie wrócę do nich ponownie.

Jestem bardzo ciekawa czy miałyście styczność z którymś z omawianych produktów?

Jeśli tak to czy Wasze wrażenia są podobne do moich?

Miłego dnia!

Buziaki,

Logo CallMeBlondieee

POST NIE JEST SPONSOROWANY.

KOSMETYKI ZOSTAŁY KUPIONE PRZEZE MNIE.

 

OOTD ➤ Dusty Rose

Moda, Polecam

Heeej kochani!

Nie dalej niż 2 miesiące temu, w ramach filmiku o nowościach z mojej garderoby (możecie go obejrzeć TU), opowiedziałam o torebce, do której zakupu przymierzałam się przez kilka miesięcy. Mowa o modelu Jet Set Travel Crossbody w odcieniu Dusty Rose, wypuszczonym przez markę Michael Kors. Moje ociąganie się w jej zakupie spowodowane było oczywiście jej wysoką ceną. Jednak kiedy tylko trafiła w moje ręce, byłam na siebie zła, że z podjęciem właściwej decyzji zwlekałam tak długo. Mimo moich wątpliwości torebka okazała się być idealną nawet do codziennych stylizacji i nadzwyczaj, jak na swoje niewielkie rozmiary, pojemną. Nie będę Was przekonywać, że w jej wnętrzu zmieści się laptop, iPad, większa wersja nowego iPhone 6, wypchana po brzegi kosmetyczka, drugie śniadanie i pęk kluczy na dodatek. To nie worek bez dna, a ja nie jestem Harry Potter. Natomiast jeśli szukacie torebki, do której bez najmniejszego problemu zmieści się to, co najważniejsze, czyli portfel, dokumenty, mały kalendarz, telefon czy nawet iPad w wersji mini to zdecydowanie model Jet Set Travel Crossbody będzie idealnym wyborem. Nie spodziewałam się, że torebka ta tak często będzie mi towarzyszyć nie tylko od wielkiego święta, ale i na co dzień. Jej odcieniem zachwycałam się już wielokrotnie, bo jest on dokładnie taki, jakiego szukałam. Dusty Rose, czyli odcień brudnego różu, pasuje do zawartości mojej garderoby idealnie. A przecież nie o to chodzi, aby przy zakupie nowej torebki, istniała potrzeba inwestowania również w nowe ubrania. Jeśli interesują Was dane techniczne to dodać muszę kilka ważnych informacji. Wymiary torebki to 24cm x 17cm x 5.5cm. Warstwa zewnętrzna torebki, a także pasek i detale w jej wnętrzu wykonane są ze skóry Saffiano, która charakteryzuje się dużą wytrzymałością. Nie ulega rozciągnięciu oraz jest mniej podatna na obtarcia mechaniczne. Środek również nie rozczarowuje, gdyż oprócz kieszeni głównej znajdziemy w nim 1 większą i 2 mniejsze. Całość wykończona przepiękną podszewką. Cena torebki w butiku marki to 649zł. Podsumowując ➤ zdecydowanie jestem usatysfakcjonowana i wiem, że posłuży mi na lata. 

Zdanie „posłuży mi na lata” pada na blogu często i dobrze zdaję sobie z tego sprawę. Jest ono jednak adekwatne do tego, jakie rzeczy znajdują się w mojej szafie. Przykłady mogłabym mnożyć, ale jeśli zaglądacie tutaj regularnie, to widzicie, że pokazuję rzeczy nowe z tymi, które noszę od lat. Podobnie jest ze skórzanymi spodniami marki Topshop czy kurtką z łączonych materiałów z Reserved. Natomiast w OOTD znalazło się również miejsce na nowości, takie jak wcześniej wspomniana torebka w odcieniu Dusty Rose, zbliżony do niej kolorem sweterek z Primark i botki z H&M.

Kurtka – Reserved

Sweterek – Primark

Skórzane spodnie – Topshop

Botki – H&M

Torebka – Michael Kors

Zegarek – EA

Obrączka – Michael Kors

OOTD Dusty Rose 2

OOTD Dusty Rose 3

OOTD Dusty Rose 4

OOTD Dusty Rose 5

OOTD Dusty Rose 6

Jestem bardzo ciekawa czy torebka MK Jet Set Travel Crossbody w odcieniu Dusty Rose przypadła Wam do gustu i co myślicie o nowym OOTD.

Miłego dnia!

Buziaki,

call2

POST NIE JEST SPONSOROWANY. WSZYSTKIE RZECZY ZOSTAŁY KUPIONE PRZEZE MNIE.