LONDYN dzień 3: czas na powrót!

Podróże

Witam Was kochane i kochani w ostatnim dniu mojej relacji dzień po dniu.

> LONDYN dzień 3 (sobota): czas na powrót!

Przedpołudnie miałyśmy zaplanowane niemal co do minuty. A to dlatego, bo już o 13 musiałyśmy stawić się na lotnisku, a jeszcze tyle miejsc do zaliczenia było z rana!

Wstałyśmy oczywiście wcześnie rano. Udałyśmy się na stołówkę, zjadłyśmy śniadanie i wyczekowałyśmy się z hotelu. Na całe szczęście walizki mogłyśmy zostawić, bo bieganie z nimi po Londynie mogłoby być dość niewygodne.

Na sobotni poranek miałyśmy tylko jeden cel i jeden kierunek jednocześnie-> REAGENT STREET! A tam 2 kluczowe sklepy- Michael Kors oraz LUSH.

Przez całe 3 dni sister powtarzała, że chciałaby znaleźć taką ładną małą torebkę, ale te, które widziała w Londynie to jednak nie do końca było to. Wiedziałam, że gdzie jak gdzie, ale w sklepie MK dla każdego coś miłego. No i uwaga uwaga (anioły śpiewają) nawet tak wymagająca osoba jak moja sister znalazła model idealny dla niej. Oczywiście podekscytowana byłam jak nigdy, bo moja siostra oficjalnie została przyjęta do rodziny MK. Tak, nie jestem normalna jeśli chodzi o wszystko, co związane jest z twórczością Michaela Korsa. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie będę się leczyć;) Nie mogłam sobie odmówić przymierzenia mojej przyszłej nowej torebki, o której śnię już 2-3 miesiące. Niedługo będzie moja, o taaak!

L9

L15

L8

Po sklepie MK przyszedł czas na dosłownie 10 minutowe zakupy w LUSH. Nie byłabym sobą, gdybym nie sfotografowała wystawy, ale tak żałuję, że u nas nie ma jeszcze tego sklepu. Więc drogi LUSH’u ja się pytam- kiedy będziesz pachniał w PL? Jako, że na buszowanie miałam 10 minut, to całe szczęście, że byłam przygotowana i miałam listę. Zakupy zrobiłam w mig. W moim koszyku wylądowały 4 produkty za niezłą sumkę niemal 30 funtów. Tak teraz myślę, że może i dobrze, że nie ma u nas tego sklepu, bo ceny niektórych kosmetyków są konkretne.

L103

L104

L110

Ale do rzeczy;) Z LUSHA biegłyśmy jak dzikuski do metra, z metra do hotelu, z hotelu na stację Paddinghton, z której znowu biegłyśmy na HEATHROW EXPRESS. Co to oznaczało? Wybiła godzina 12.10, więc odjeżdżał nasz pociąg na lotnisko. Minę miałam już niezadowoloną, bo wiedziałam co się święci- choroba deptała mi po nowych trampkach wielkimi brudnymi odnogami!!!

L35

Po odprawie i nadaniu bagażu, naszym oczom ukazała się najpiękniejsza i największa strefa bezcłowa jaką widziałam. Jak dla mnie otworzyły się bramy raju;) I tak godzinę biegałam między półkami, ale opłaciło się. Jakie pyszności udało mi się upolować? To będziecie mogli zobaczyć już w jutrzejszym filmiku:)

Po szale zakupowym czas się było pożegnać ze Zjednoczonym Królestwem, szczególnie, że nasz ptak linii British Airways już na nas czekał. Lot na całe szczęście okazał się bardzo spokojny, co było miłą odmianą po czwartkowym zawale na pokładzie.

L12

L11

Mam nadzieję, że udało mi się w moich postach pokazać Wam jak miło spędziłam 3 dni w Londynie. Dziękuję Wam serdecznie za czytanie, a w razie jakichkolwiek pytań piszcie śmiało:)

Pozdrawiam,

Callmeblondieee

L16

There are no comments, add yours