Matowe pomadki w płynie ➤ TOP 3! Inglot / Golden Rose / Lovely ♥︎
Heeej kochane!
Stało się! Ja, dotychczas zagorzała przeciwniczka wszystkiego, co na ustach w wykończeniu matowe, a w działaniu obsuszające, wyznaję ➤ matowe pomadki w płynie szturmem wdarły się do moich upodobań, a tym samym i makijażowych zbiorów. Po prostu oszalałam na ich punkcie! Zmianie nie uległy jednak mojej preferencje, stan moich ust, w wyraźny sposób, nie uległ poprawie, a konsystencje produktów z owej kategorii nie uległy zmianie. Podczas wielkiej wyprawy odkrywczej, na mojej drodze stanęło multum gniotów, które przypominały mi o tym, skąd wzięły się moje uprzedzenia. Na ich tle wybiły się jednak te matowe pomadki w płynie, o których opowiem Wam więcej. Są to bowiem produkty, które, choćby w najmniejszym calu, mnie nie zawiodły, a możecie mi wierzyć ➤ testom nie było końca.
Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick to linia matowych pomadek w płynie, w skład w której wchodzi aż 12 przyciągających wzrok kolorów. Bez znaczenia staje się zatem fakt czy najdzie nas ochota na głęboki odcień koralu, brązu, fuksji czy jakże topowego połączenia fioletu, beżu i pudrowego różu. Każdy z wyżej wymienionych, w oferowanej gamie, odnajdziemy bez problemu. Problemów nie będzie generować także konsystencja płynnej pomadki. W nakładaniu sprzyjająca, gdyż nie rozlewa się poza kontur ust, a na tyle szybko zastygająca, aby z jej aplikacją nie trudzić się dłużej aniżeli 60 sekund. Na wargach zasycha, zapewniając trwałość koloru na wiele godzin, jednocześnie nie eksponując naturalnych ich załamań, nierówności czy przesuszeń. Do tego stopnia niesamowicie komfortowa w noszeniu, iż można zapomnieć, że w ogóle zdobi nasze usta. Odcień, na który się zdecydowałam ➤ 10, a więc zbliżony do tego, którego nie powstydziłaby się Kylie Jenner to nasycony nude z domieszką brązu i odrobiną brudnego różu oraz fioletu. I aż trudno nie się pokusić się o stwierdzenie, że także odcień szarości jest w nim zauważalny. Kolor nie rażący jaskrawością, choć z pewnością kontrowersyjny. W mojej ocenie z pewnością wymarzony, bo mimo wpisywania się w panujący trend, unikatowy. Unikatowość często skorelowana jest z wysoką ceną produktu, natomiast w wypadku asortymentu marki Golden Rose, powiązana może być co najwyżej ze świetną jakością.
♥︎♥︎♥︎♥︎♥︎/♥︎♥︎♥︎♥︎♥︎
INGLOT Matte Lip Tint to linia pomadek w płynie, zapewniających na ustach matowe wykończenie, które trwa na nich przez wiele godzin. Totalny, lecz nie obsuszający ust mat, pełne krycie, trwałość, precyzja aplikacji to jej wyznaczniki. Zgrabnie wyprofilowana gąbeczka pozwala na niesamowicie dokładną aplikację produktu, do tego stopnia, że uprzednie wypełnienie ust kredką można sobie podarować. Przy pierwszym kontakcie produktu z wargami można odnieść wrażenie, że formuła pomadki jest bardzo wodnista. Jednak wystarczy dosłownie chwila, aby zaczęła ona gęstnieć i zastygać, tworząc na nich matową powłokę. Niech nie zwiedzie Was poblask zawartych w niej pigmentów HD, efektu ich blasku przy naturalnym oświetleniu doszukać się nie sposób. Choć uzyskany efekt matu jest absolutny, wargi nie ulegają przesuszeniu, nawet po całodniowym noszeniu pomadki. Dla mnie być może nie jest to ogromnym zaskoczeniem, ale dla moich ust i owszem! Wymagają one ode mnie bowiem intensywnej pielęgnacji, a na obsuszające mazidła reagują wręcz reakcją alergiczną. W przypadku pomadki Matte Lip Tint komfort na swych ustach odczuwam przez caaały błogi dzień. Co więcej przez pierwsze cztery godziny spokojnie mogę darować sobie nerwowe zerkanie w lusterko, gdyż w tym czasie pomadka z miejsca nie ruszy się nawet o mm. Potwierdza to jedno z poniższych zdjęć. Każdy produkt musi się jednak z czasem z naszych ust zetrzeć, bądź zostać brutalnie zjedzonym. W przypadku odcienia, na który się zdecydowałam ➤ 17, a więc głębokiego odcienia nude z domieszką brązu i odrobiną brudnego różu, ścieranie się pomadki następuje niemal w sposób niezauważalny. Tę jednak zaletę upatruję w mocno zbliżonym jej kolorze w stosunku do naturalnej barwy moich ust.
♥︎♥︎♥︎♥︎♥︎/♥︎♥︎♥︎♥︎♥︎
Lovely Extra Lasting to po brzegi napełniony kolorem błyszczyk, który na ustach staje się kryjącą pomadką o matowym wykończeniu. Choć, w odróżnieniu od dwóch pozostałych zaprezentowanych tu już cudów, nie cechuje się płynną, mocno zastygającą konsystencją, nie przekłada się to na znaczny spadek w kwestii jej trwałości. Konsystencja iście piankowa, delikatnie woskowa, absolutnie nie przyczynia się do nadmiernego przesuszania warg, nawet przy całodniowym noszeniu koloru. Jeśli już o kolorze mowa, wybór nie jest imponujący, natomiast odcień, na który się zdecydowałam ➤ 1, w zupełności wyczerpuje moje oczekiwania wobec marki Lovely. Odcień brudnego różu to ten, w którym zdecydowanie mi do twarzy, bez względu na porę roku czy stopień intensyfikacji opalenizny bądź jej braku.
♥︎♥︎♥︎♥︎/♥︎♥︎♥︎♥︎♥︎
Produkty, które trafiły do mojego zestawienia TOP 3 to nie produkty wybrane z łapanki czy braku laku. Owe matowe pomadki w płynie dosłownie oczarowały mnie swoim działaniem do tego stopnia, że stały się nieodłącznym elementem codziennego makijażu. Choć między sobą różnią się ceną (Golden Rose → 19.90zł/5.5ml / Inglot → 45zł/5.5ml / Lovely → 9.99zł/6ml), odcieniem, dostępnością, nieznacznie trwałością i wykończeniem, ich wspólny mianownik to ponadprzeciętna jakość obiawiająca się pod postacią długotrwałości, łatwości aplikacji, a całość zapakowana w śliczne buteleczki z wartością dodaną, którą jest śliczny zapach.
Jestem pewna, że produkty, które wyróżniłam w TOP 3 Was nie zawiodą, dlatego ich wypróbowanie gorąco Wam polecam!
Grzechem byłoby nie połechtanie swojej ciekawości, dlatego też dajcie mi proszę znać z którą z nich miałyście okazję się już zapoznać, a która z nich być może trafiła właśnie na Waszą listę!
Cudownego dnia!
Buziaki!
♥︎
POST NIE JEST SPONSOROWANY.
WSZYSTKIE POKAZANE PRODUKTY ZOSTAŁY KUPIONE PRZEZE MNIE.