Essie Fiji + Seche Vite = Piękne paznokcie na 7 dni
Witam Was kochane i kochani bardzo serdecznie w nowym poście!
Miałam pójść spać, ale stęskniłam się za pisaniem bloga i nowy post o moich dwóch ulubieńcach- Essie Fiji i Seche Vite zacznę już teraz, a dokończę go jutro rano. Do śniadanka będzie dla Was gotowy.
Wiecie, że w temacie lakierów do paznokci jestem już nudna. Mam ich ze 20, ale co z tego i na co mi one skoro jest on- Essie w odcieniu Fiji. To mój zdecydowany ideał! Dlaczego? Powodów jest kilka! Ma piękny kolor- to mocno rozbielony, pastelowy róż, który pasuje do każdej stylizacji i zawsze nadaje dłoniom klasy i świeżości. Do tego utrzymuje się na paznokciach co najmniej 5-6 dni, a inne odpryskują już po 2. Po tym czasie ściera się na końcówkach, ale nie mam mu tego za złe, bo 12 godzin dziennie pisania na komputerze to trudny test prawda?
Zdjęcie dłoni, które widzicie poniżej to 4 dzień Essie Fiji na paznokciach. Kiedy post będzie już dodany to będzie jego 6 dzień i nie będzie wyglądał inaczej, jedynie odrost będzie bardziej rzucał się w oczy. Nawet zbójecka cena- 35zł za 13.5 ml nie jest mnie w stanie do niego zrazić. Napisać muszę jeszcze jedno- ten mały ziomuś po prostu podoba mi się wizualnie! Zgrabna buteleczka wykonana z grubego szkła, z wytłoczonym napisem Essie. Do tego dość szeroki pędzelek, który ułatwia malowanie i jestem w paznokciowym raju!
Jego minusy? Jeśli już ktoś z Was by mnie związał i pistolet przystawił do głowy to zmuszona zaistniałą sytuacją powiedziałabym, że nie można nakładać go bardzo cienkimi warstwami, bo może się lekko smużyć. Mam na to swój sposób- pierwszą warstwę nakładam cieniutką, a druga grubszą i efekt jest idealny.
Gdybym miała wybrać jeden lakier, którym malowałabym paznokcie do końca życia to wybrałabym właśnie Essie Fiji i naprawdę nie byłoby mi przykro, że nie mam wyboru. To najlepszy lakier jaki miałam w życiu, stąd druga buteleczka i oczywiście będą kolejne.
Drugim bohaterem tego posta jest top coat, o którego zakupie myślałam już od dawna. Seche Vite mam Cię! Późno, bo późno, ale wpadłeś w moje łapki;)
Seche Vite wśród vlogerek i blogerek jest ceniony za niesamowity blask jaki nadaje paznokciom. Po jego zastosowaniu paznokcie wyglądają jak żelowe i błyszczą się jak wypolerowane najlepszą polerką. Ja też ten efekt u siebie widzę i uwielbiam go. Różnica pomiędzy tym produktem, a podobnym marki Inglot jest ogromna, z plusem dla Seche Vite rzecz jasna.
Kolejny plus jest taki, że u mnie faktycznie przedłuża żywotność lakieru, który nie odpryskuje i nie doprowadza mnie to już do szału.
Minusem, o którym dużo się mówi, a którego ja nie zauważyłam jest fakt, iż u niektórych użytkowniczek ściąga lakier po bokach, co z pewnością nie prezentuje się estetycznie. Natomiast tak jak napisałam, ja nie mam z tym problemu.
Jedyne co mi tak naprawdę w nim przeszkadza to okropny, bardzo mocno wyczuwalny zapach, od którego aż włosy w nosie się skręcają! To na pewno nie jest produkt, który bym polecała kobietom w ciąży, zarówno ze względu na skład jak i na zapach właśnie.
Cena to 19-20zł (przy dobrych wiatrach)+ koszt wysyłki za 14ml. Ja swój kupiłam na Allegro, bo było najtaniej.
Jak z żywotnością Seche Vite? Tego jeszcze nie mogę Wam zrelacjonować, gdyż swoją buteleczkę mam dopiero od miesiąca. Podobno od połowy butelki robi się z niego total glutek i niezbędne jest jego rozcieńczenie kuzynem o nazwie Seche Restore. Pożyjemy, zobaczymy. Póki co uwielbiam mój duet!!!
Miałyście okazję używać któregoś z moich ulubieńców? A może macie swoich, innych od tutaj przedstawionych?
Pozdrawiam,
callmeblondieee
Ps. A po 16 zapraszam na nowy filmik;)