Balsamy do ust ➤ BALMI czy EOS?

Polecam, Uroda

Heeej kochani!

Spierzchnięte i raz na jakiś czas fantazyjnie obdarte ze skóry usta to prawdziwa udręka dla takiej miłośniczki pomadek jak ja. Moje usta stanowią jednak idealne pole do testów wszelkiego rodzaju balsamów do ust. To właśnie na nich niezmiernie łatwo jest rozliczyć producenta z deklarowanych przez niego właściwości danego produktu. Jako, że w ciągu ostatnich miesięcy, moja balsamowa grupa wsparcia, wskutek nadmiernej jej eksploatacji, mocno się zawęziła, postanowiłam sprawić sobie dwa produkty, których zakup od dawna chodził mi po głowie. Jestem pewna, że zaprezentowane w dzisiejszym wpisie balsamy doskonale znacie. Chociażby z widzenia bądź ze słyszenia, bowiem o balsamach do ust marki BALMI czy też EOS pisze i mówi się wiele. Oba wyróżniają się swym wyglądem i zdecydowanie bardziej cieszą oko od pozostałych na drogeryjnej półce produktów z tej kategorii. Czy jednak mają do zaoferowania coś więcej niż ciekawe opakowanie i wygodny sposób aplikacji?

BALMI Strawberry

BALMI w wersji Strawberry. Jak na wersję o zapachu truskawkowym przystało, balsam zamknięty jest w kostce koloru różowego. Lekcji geometrii ciąg dalszy, gdyż sam balsam, a raczej jego wystająca ponad powierzchnię część, uformowana jest na kształt stożka. Ułatwia on precyzyjną aplikację produktu na usta i tym samym niemal uniemożliwia usmarowanie sobie nim połowy twarzy. Wyczuwalny na ustach staje się jego zapach. Zapach początkowo ładny, bowiem owocowy, z biegiem czasu ustępuje nieprzyjemnego posmakowi. Z pewnością nie każdej osobie będzie on przeszkadzał, ja jednak na takie sztuczydła jestem wyczulona. Po kilkunastu minutach od aplikacji mam ochotę zetrzeć go z ust lub zdublować innym produktem. Nie tylko owy posmak, który pojawia się na ustach mi nie odpowiada. Nie odczuwam przyjemności z faktu noszenia truskawkowej wersji BALMI na ustach. Mam wrażenie, jakby zalegała na nich zwykła wazelina. Czemu się jednak dziwić, skoro już na początku składu widnieje parafina. Ciekawsze składniki, tj. masło shea czy olej jojoba, daleko w tyle. Gdyby jednak owa kombinacja pozytywnie wpływała na stan moich ust to z pewnością nie kręciłabym nosem. Uważam, że parafina zapewnia ochronę przed czynnikami atmosferycznymi, co szczególnie zimą jest efektem pożądanym. Z tej jednak racji, że nie widzę spektakularnej ochrony ust, ani ich nawilżenia czy też odżywienia nie wykazuję dalszej chęci korzystania z tego balsamu. Zapewne skończy tak jak reszta słabeuszy, czyli jako smarowidło na małe paluszki u stóp, w walce z niewygodnymi butami. Podejrzewam, że przy mniej wymagających ustach produkt sprawdziłby się znacznie lepiej.

EOS Blueberry Acai

EOS w wersji Blueberry Acai. Nie jestem pewna czy jego zapach bardziej zbliżony jest do borówek czy jagód, ale szczerze to chyba nie stanowi to większej różnicy. Szczególnie, iż po aplikacji produktu, balsam pozostawia delikatny owocowy posmak, który z czasem nie zbacza w stronę małego śmierdziela. Uff! Wargi pielęgnuje na długo, pozostawiając na nich wyczuwalną lekko tłustą warstwę. W jego składzie znajdziemy m.in. olej kokosowy, olej jojoba, masło shea, a także wartościowe ekstrakty roślinne. Nie uświadczymy za to parafiny, co dla jednych może być ogromnym plusem, dla innych minusem. Fakty są jednak takie, że po kilku aplikacjach balsamu jestem w stanie zauważyć jego nawilżające i pielęgnujące działanie na moje usta. Efekt nie jest piorunujący i wart milionów, ale jest. Ponadto opakowania nie zdążyłam jeszcze zepsuć, co w przypadku balsamu BALMI udało mi się dokonać w pierwszym tygodniu jego stosowania. Pytanie czy jest ono wyjątkowo mało wytrzymałe, czy ja jestem wyjątkowo wielką pierdołą? Tutaj, odpowiedzi możecie udzielić sami.

Podsumowanie raczej nie zdziwi nikogo, moja ocena również.

BALMI z roli balsamu do ust zdegradowany został do roli balsamu na obtarcia stóp, a EOS swoje miejsce ma w torebce, z której z przyjemnością go wyciągam i aplikuję na usta. Przy podobnej cenie obu produktów, oscylującej w granicy 20-25zł (Superpharm, Douglas & online) i identycznej gramaturze (7g) werdykt jest oczywisty.

EOS zasługuje na 4, a BALMI na 2+.

A Wy miałyście już okazję korzystać z tych dwóch prześlicznych maluszków?

Jesteście za kostką BALMI czy jajeczkiem EOS?

Miłego wieczoru!

Buziaki,

Callmeblondieee ♥︎♥︎♥︎

POST NIE JEST SPONSOROWANY. BALSAMY ZOSTAŁY KUPIONE PRZEZE MNIE.

 

 

There are no comments, add yours