Heeej kochani!
Istnieje przekonanie, że życie blogerek, których pasja przerodziła się w dobrze prosperujące firmy, usłane jest różami, a ponadto każdy ich dzień jest niesamowity i tak bardzo odmienny od osób trudniących się innymi zajęciami. Portale plotkarskie rozpisują się na temat ich zagranicznych podróży i bajońskich sum inkasowanych w ramach kampanii. Nie kwapią się jednak do pokazania ich działalności od innej strony. Wiadomo, że ploteczki bazujące na skandalach i ponadprzeciętnych zarobkach zawsze zgromadzą większą liczbę zainteresowanych. Dzisiaj, w ramach wpisu dzień ze mną, chciałabym opowiedzieć Wam o tym jak dzień blogerki wygląda od kulis. Daruję sobie jednak omawianie jednego z tych dni, podczas którego kilkanaście godzin spędzam nad klawiaturą swojego komputera, gdyż takowy wpis zanudziłby nawet mnie. Zapraszam na dzień ze mną ➤ edycję poniedziałkową, podczas której udało mi się zaliczyć wspaniałą wizytę w Poznaniu.
Każdego dnia wstaję wcześnie. Dla niektórych być może bardzo wcześnie. Nie inaczej było i w miniony poniedziałkowy poranek, kiedy to z łóżka wyskoczyłam o 5.00. Nawet, gdy noc ciężko zaliczyć do udanych, nie mam problemu z tym, aby wstać o tej porze. Ten czas zawsze przeznaczam tylko i wyłącznie dla siebie. W poniedziałek wskoczyłam na rower, a po solidnej dawce kilometrów zrobiłam jeszcze trening siłowy. Po szybkim prysznicu zjadłam pyszne śniadanie i zabrałam się za robienie zdjęć do najnowszego wpisu. Kiedy zdjęcia były gotowe, zabrałam się za tworzenie tekstu do wpisu NEW IN ➤ The Body Shop, który mogliście przeczytać TU. Po opublikowaniu nowego postu na blogu i poinformowaniu zainteresowanych w swoich kanałach społecznościowych, ogarnęłam się wizualnie i zaczęłam przygotowywać do wyjazdu. Po godzinie 13 byłam już w drodze do Poznania. W międzyczasie, po tym jak już wyszłam z szoku jak pięknym i nowoczesnym pociągiem mam przyjemność podróżować, zabrałam się za szlifowanie materiałów do spotkania. W Poznaniu oprócz fantastycznego spotkania czysto towarzyskiego, o którym więcej za moment, miałam też w planach spotkanie z klientem, dla którego opracowuję plan marketingowy na najbliższe miesiące. A że wychodzę z założenia, że nigdy nie można być przygotowanym aż nadto, chciałam czas, którym dysponowałam poświęcić na wprowadzenie ewentualnych poprawek do przygotowanych materiałów. W moich przemyśleniach towarzyszyła mi karmelowa kawa chai latte, której zamówienie było totalną pomyłką. Starbucks to to nie był.
Po przybyciu na Dworzec Główny w Poznaniu, spacerkiem dotarłam do najwspanialszego kompleksu handlowo-biznesowego, którym, w moich oczach, jest Stary Browar. Dysponowałam jeszcze chwilą wolnego czasu, więc wskoczyłam do dwóch ulubionych butików (COS & Michael Kors). W COS jak zawsze wszystko pięknie wyglądało na wieszaku, a już mniej zjawiskowo na mnie, a w sklepie Michael Kors po raz kolejny przywitałam się z Greenwich Large Saffiano Leather Satchel w klasycznym czarnym odcieniu w podszewką w kolorze dusty rose. (Mikołaju, jeśli istniejesz, poproszę o taką, a obiecuję, że w przyszłym roku uda mi się w końcu być grzeczną!) W butiku MK spędziłam zdecydowanie więcej czasu niż miałam w zamyśle, więc po zerknięciu na zegarek, w tempie ekspresowym opuściłam sklep i puściłam się galopem do Starbucks, gdzie miałam umówione spotkanie. Obrzydzona tym, co nazywane było poranną kawą chai latte, zostałam przy ukochanej zielonej herbacie spearmint green.
Godzinę później z moim kolejnym gościem, Emilką z kanału semika84, doskonale spędzałyśmy czas na plotkowaniu na temat polskiej blogo/vlogosfery, zajadając się w Werandzie. Niezmiernie się cieszyłam, że w końcu miałyśmy się okazję poznać, a jeszcze bardziej byłam uradowana, kiedy okazało się, że Semika jest taką samą ciepłą i przemiłą dziewczyną jak sugerują to jej filmy. Jako, że ja już przykrych rozczarowań mam na swoich koncie kilka, była to bardzo miła odmiana. Gdyby nie budzik, który ustawiłam na godzinę 20, to zagadałybyśmy się na śmierć, a ja z pewnością nie dotarłabym na powrotny pociąg do Bydgoszczy na czas. Ok godziny 21, zaopatrzona w porządną kawę, czekałam już na peronie, a przed północą byłam w mieszkaniu. Po wieczornej kąpieli z użyciem ulubionych produktów, przygotowałam wersje robocze kilku najważniejszych wiadomości, które chciałam wysłać następnego dnia z samego rana, obejrzałam kilka filmów na YT i padłam.
To zdecydowanie był jeden z ciekawszych dni minionego miesiąca, który ukazuje jednak to jak naprawdę wygląda działalność związana z blogiem czy prowadzeniem własnej działalności. Blogowanie nie polega na zlecaniu osobom trzecim redagowania tekstów, pozowaniu do zdjęć i zlecaniu ich obróbki specjalistom, wrzucaniu do kanałów społecznościowych dziesiątek selfie, pokazywaniu się w modnych knajpach i wystawianiu na ściankach. I tutaj powinnam dodać ➤ na całe szczęście! To w gruncie rzeczy praca taka jak każda inna. W każdej pracy musimy się starać wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej potrafimy, dawać z siebie 100%, wykazywać się sumiennością, regularnością i kreatywnością. Plus jest jednak taki, że taka praca to największa pasja i nawet jeśli wiąże się czasem z mniej radosnymi epizodami to i tak każdego dnia wstajemy z uśmiechem na twarzy, bo wiemy, że dzień upłynie nam na czymś, czemu uwielbiamy się poświęcać. I takiej pracy, którą wykonujemy z przyjemnością życzę każdej z Was!
Jestem bardzo ciekawa jak wygląda Wasz plan dnia i czy w pełni jesteście zadowolone ze swojej pracy?
Dziękuję Wam serdecznie za uwagę!
Miłego wieczoru!
Buziaki,
POST NIE JEST SPONSOROWANY.