Heeej kochani!
To, że koszula + jeansy + botki stanowią mój ulubiony jesienny zestaw to fakt, o którym doskonale wiecie. Wszystkie koszule, które mam, kupuję z niezwykłą starannością, bo nie wyobrażam sobie na co dzień nosić coś, co nie jest dopasowane do mojej sylwetki bądź po prostu niewygodne. Jednak koszula, koszuli nierówna. Są takie, które uwielbiam od lat do tego stopnia, że nawet nowe nabytki nie są w stanie zagrozić ich pozycji w mojej garderobie. Zazwyczaj znajduję sobie ulubienicę i noszę ją tak długo aż już nie będzie się nadawać do publicznych wystąpień bądź po prostu noszona nagminnie totalnie mi się opatrzy. Podejrzewam, że jeśli chodzi o mój najnowszy zakup – koszulę ze sklepu H&M to prędzej ktoś mi się z szafy podwędzi niż zostawię ją w pokoju. Chyba powinnam trzymać ją w sejfie, bo nadspodziewanie często pyta się o nią moja mama, a ostatnio także siostra. A i po Waszych komentarzach na Instagramie zauważyłam, że wpadła Wam w oko. Dlatego też postanowiłam pokazać dzisiaj moją ulubioną koszulę w ulubionym zestawieniu ostatnich tygodni w ramach wpisu OOTD ➤ Lady in black.
Bazą OOTD ➤ Lady in black jest wyżej wspomniana koszula z H&M. Kupiłam ją na dzień przed eventem marki Urban Decay, kiedy to wpadłam do jednego z warszawskich sklepów na 15 minut przed jego zamknięciem. Nie wierzyłam, że w ciągu tych kilkunastu minut znajdę coś godnego uwagi i nawet śmiałam się pod nosem, że stara bluza, która miała być jedynie pociągową okryjbidą stanie się moim strojem na zaplanowane spotkanie. Natomiast jakimś cudem znalazłam koszulę, która doskonale prezentowała się na wieszaku, była klasyczna, ale nie nudna. Miała w sobie to coś, co sprawiło, że wiedziałam, iż będzie to wyśmienity wybór. Od tej pory stałyśmy się nierozłączne ♥︎♥︎♥︎. (Niestety nie jest dostępna w sklepie internetowym marki, więc nie jestem w stanie jej podlinkować dla ewentualnych łatwiejszych zakupów.) Ostatnio nie rozstaję się również z jeansami z Zary, które kiedyś były w odcieniu głębokiej czerni. Teraz co najwyżej są w kolorze spranej szarości, ale nie zmienia to faktu, że nadal po nie sięgam, bo są wygodne. Co najzabawniejsze model powrócił do sprzedaży w, jak dla mnie, identycznej odsłonie. Nową koszulę i spodnie sprzed lat namiętnie łączę z kurtką z River Island, do której w końcu dopięłam włochaty kołnierz, botkami z H&M oraz torebką Michael Kors. Wszystkie z nich dobrze z mojego bloga znacie, gdyż nie należę do osób, które mają w zwyczaju wymianę garderoby co sezon. Zdecydowanie preferuję wydanie nieco większej kwoty na porządne rzeczy, które później służą mi przez lata.
Koszula – H&M
Kurtka z włochatym kołnierzem – River Island
Jeansy – Zara
Botki – H&M
Torebka – Michael Kors ➤ model Astrid
Zegarek – EA
Bransoletka – Lilou
Pierścionek – Parfois
Perfumy – Michal Kors ➤ Sexy Amber
Jestem ciekawa czy moja propozycja stylizacji Lady in black przypadła Wam do gustu.
Dajcie znać!
Miłego dnia!
Buziaki
POST NIE JEST SPONSOROWANY.
WSZYSTKIE RZECZY ZOSTAŁY KUPIONE PRZEZE MNIE.
Ps.
Nadal mam spuchniętą twarz, ale wierzę, że nie stanowi to dla Was większej różnicy, a że nie mogłam się doczekać, aby zrobić zdjęcia tej stylizacji to postanowiłam walić ten niuansik ♥︎♥︎♥︎.